Czeremcha

O tak, zgubiliśmy się maksymalnie i że aż wstyd, jadąc na koncert Kroke w Czeremsze. Dojechaliśmy prawie do Częstochowy prawosławia, świętej góry Grabarki. Musieliśmy wrócić do Milejczyc i stamtąd, zasięgając rad zamieszkałej tam ludności, jechać przez Rogacze, zapadłe Miedwieżyki, szutrem przez las, aż do samej Czeremchy. Jadąc już przez wieś i poszukując miejsca, gdzie odbywał się koncert, mijaliśmy stada zdrowo już wciętej młodzieży.

Na niewielkiej scenie, przy Gminnym Ośrodku Kultury, grał zespół NHS z Białorusi. Z zachwytem obserwowałem atmosferę wiejskiego festynu. W strefie dozwolonego alkoholu trwała zażarta konsumpcja. Dla wielu była to jedna z niewielu w roku okazji, aby się bez wyrzutów sumienia i obawy o społeczny ostracyzm mocno napić. Korzystali z tego bez skrupułów. Podczas gdy na scenie całkowicie charyzmatyczna i obdarzona wielkim głosem młoda dziewczyna absolutnie uroczo śpiewała piosenki przy akompaniamencie bardzo niewyraźnych młodzieńców, na terenie festynu trwał pokaz mody. Grupki panien i kawalerów przemieszczały się z miejsca na miejsce przekonując mnie ostatecznie, że nie ma nic wspanialszego jak taki wiejski lans. Jest coś genialnego w tych wiejskich podchodach, w tym skomplikowanym ceremoniale odmów i spojrzeń, w tych grupowych przemarszach to w jedną, a to w drugą stronę. Dziewczęta spacerują zazwyczaj parami. Chłopcy tworzą większe stada, a gdy stężenie alkoholu we krwi już na to pozwala, dochodzi do dłuższych spojrzeń, w najlepszym wypadku – wspólnych tańców.

Z rozkoszą obserwowałem te tańczenia podczas występu grupy Czerwie. Czekałem jednak oczywiście na Kroke. Kiedy czterech schludnie ubranych mężczyzn zaczęło grać, płynnie przechodząc od zwyczajowej rozgrzewki do regularnego koncertu, rozbawiona i roztańczona publiczność na długo zamilkła. Jeśli wierzę w jakiekolwiek duchy, to Kroke musi być tym medium, które je wywołuje. Boję się zawsze, że tak przejmujące manifestacje żydostwa, jakimi jest muzyka krakowskich artystów grożą wypadkami agresji. Tym razem tak nie było. Publiczność się cofnęła, artyści sprawiali wrażenie zawstydzonych. Pod sceną, jako jedna z nielicznych, dziewczyna o delikatnych rysach i wystających kościach policzkowych, w skórzanej kurtce, dżinsach i trampkach, z rękami w kieszeniach, patrzyła ze skupieniem na muzyków. W pewnym momencie wydawało mi się, że cała publiczność ucieka wzrokiem od sceny, poza tą dziewczyną. I że nad Czeremchę przylatują duchy nieżyjących, żydowskich mieszkańców tej miejscowości i pobliskiej Orli. A muzyka, bardzo przestrzenna, transowa, ani nie wesoła, ani nie smutna, ale na pewno bardzo dramatyczna,  zawiązawszy z tą dziewczyną jakiś tajemny pakt, zachęcała te duchy do odwiedzin tego piwnego festynu, kilkanaście kilometrów od ruskiej granicy.

Publiczność tańczyła, muzycy grali, ale najbliżej sceny stała przez cały czas tylko ta dziewczyna w skórzanej kurtce, z rękami w kieszeniach. Wydawało mi się, że musiała się tam znaleźć i jest najdoskonalszym elementem tej całej sytuacji, jakimś niezwykle ważnym ogniwem łączącym muzykę Krokę z tym festynowym tłumem, z tym miejscem i z tą całą sytuacją.

5 komentarzy do “Czeremcha

  1. Bardzo ładny, „transowy” tekst, lubię styl Twoich spostrzeżeń antropologicznych (może oprócz zdania „dziewczęta spacerują zazwyczaj parami, choć nigdy samotnie”), szybko miałem sytuację przed oczami; Pozdrawiam.

  2. W zasadzie podobnie wspominam ten wieczór. Żałuję tylko, że nie dostrzegłem tej dziewczyny o delikatnych rysach, chyba dlatego, że sam widziałem i słyszałem tylko Kroke, bo dla nich przyjechałem po raz pierwszy do Czeremchy i kupiłem w sklepie pół bochenka chleba (był świeży), i namówiłem żonę na tę eskapadę. Chleb zjadłem oczywiście z żoną – myślę, że muzykom zapewniono posiłek. Nazajutrz, podjęty gościnnie przez sympatycznych Czeremszan, wróciłem dodom z płytą Kroke i apetytem na kolejne koncerty.

  3. Zachwyt zespołem grającym muzykę jidisz nie zawsze związany jest z odczuciami artystycznymi. Powiedzmy szczerze: chcesz dostać kasę na imprezę – zaproś zespół grający jidisz. Dlatego tego tak pełno. A gawiedź się zachwyca bo niczego rozsądnego z innych nurtów nie ma szans usłyszeć. Smutne a w zasadzie: ZGROZA

Dodaj komentarz