
Lato! Jesteś aresztowane! Zostaniesz tu z nami w tym słoiku.
Zacząłem od cukinii, a teraz przyszła pora na pomidory. Słyszałem od wielu osób, że w polskich warunkach nie da się ususzyć dobrze pomidora. Że musi być na słońcu, którego u nas jest za mało. Że polskie pomidory się nie nadają.
Więc spróbowałem. Wybrałem podłużną odmianę lima, bo ponoć najlepiej się na to nadają, ze względu na swoją mięsistość, a po drugie – są teraz jakoś śmiesznie tanie (2 złote za kilogram). Pokroiłem je wzdłuż i niezbyt dokładnie wydrążyłem gniazda nasienne. Posypałem solą i poukładałem w piekarniku w temperaturze około 70 stopni, z uchylonymi drzwiczkami.

I tak się one suszyły, może 10, może 15 godzin, aż znacznie zmniejszyły swoją objętość, ale nie wyschły na wiór. Trochę pomidorowego mięska musi zostać.
Potem zapomniałem o nich na kilka dni, i tak sobie leżały w zimnymi piekarniku.
Następnie wrzuciłem je do miski, wlałem odrobinę octu z białego wina, dorzuciłem świeże zioła (oregano, tymianek i bazylia) i – dodatkowo – uzupełniłem wszystko mieszanką suszonych ziół sycylijskich z torebki. Wszystko to zapakowałem do słoików na 2/3 objętości.

Podgrzałem oliwę (tylko oliwa jest z oliwek, wszystko inne to oleje) do dość wysokiej temperatury, ale nie do takiej, w której kropla wody będzie skwierczeć. Zalałem do możliwie maksymalnej wysokości słoika moją mieszankę, zakręciłem i odwróciłem do góry dnem, aby ewentualne bakterie zginęły marnie przepływając przez oliwę z wieczka do dna. I już.
