Jestem tylko kilka miesięcy starszy od Panny S.. Urodziłem się w marcu, a ona urodziła się w sierpniu. Nie rozmawiałem nigdy z rodzicami o roku 1980, ale wyobrażam sobie, co tego upalnego lata działo się w ich głowach. Z jednej strony sierpniowa euforia, nadzieje, że coś się zmieni, z drugiej strony – strach. Bo to łupnięcie rozpoczęte w Gdańsku mogło skończyć się źle.
I skończyło źle – Stanem W., który jest z kolei rówieśnikiem mojej siostry. Generał powił Stana 13-go, a 17-go urodziła się Ania. Siostra urodziła się w ponurych czasach, ja – w czasach radosnych. Dzisiaj ja mam depresję, jestem ponurakiem i zmagam się z alienacją rodzicielską mojego syna, a siostra jest szczęśliwą mamą i żoną z poukładanym życiem. Tak to się przewrotnie ułożyło.
Panna S. odwiedzała nasz dom regularnie. Wiadomo, studenci. Wielogodzinne biesiady, śpiewanie „Murów” Kaczmarskiego w środku nocy, na cały głos, ku wściekłości sąsiadów-milicjantów, przechowywanie jednej z Panien S. – działacza związkowego przerażonego wizją internowania, który strach przed esbecją kompensował kochankami przyprowadzanymi mu w konspiracji do pokoju, który musiałem na ten czas opuścić.
Moi rodzice nie byli aktywnymi działaczami, pomagali jak mogli tym wszystkim Pannom S., a wiele z tych przyjaźni przetrwało lata. Jedną z ważnych Panien S. był przesympatyczny i przeinteligentny pan Krzysztof, który teraz jest ważnym urzędnikiem w białostockim magistracie. Po otwarciu szaf SB, pan Krzysztof przeczytał teczkę na swój temat i wydał własnym sumptem książeczkę o kolegach, którzy na niego donosili. Podarował jeden egzemplarz mojemu ojcu, z dedykacją: „Heniowi, który zawsze był i będzie moim przyjacielem”.
Chciałem, aby Panna S. była zawsze taką fajną panną. Czasami niefrasobliwą, czasami popełniającą błędy. Zawsze młodzieńczą, szaloną, bezkompromisową i odważną. Uśmiechającą się nawet wtedy, gdy czasy nie sprzyjają uśmiechaniu. Panna S. nie była tego sierpnia 1980 roku związkiem zawodowym. Nie broniła pracowników, bo nie miała ku temu możliwości, ale broniła czegoś znacznie ważniejszego – wartości. Przyjaźni, prawdomówności, lojalności, wspólnoty.
Płaczę nad tym, że S. jest teraz starą, zgryźliwą, agresywną Panią S., która szuka desperacko kogoś, kto zapłaci za jej trwałą ondulację i wykupi recepty na nadciśnienie.