Jedna z takich rzeczy, które są tak znakomite, że szkoda z nimi obcować i odkłada się chłonięcie ich na potem. Jak butelka świetnej whisky, która czeka na wyjątkowy wieczór z dawno nie widzianym kumplem ze studiów, jak film, który od pierwszych minut zachwyca tak bardzo, że czekasz na wyjątkowy wieczór, aby obejrzeć go wspólnie z wyjątkową osobą, jak butelka wina, które czeka, aby otworzyć go ze swoją dziewczyną, jak krajobrazy i miejsca tak świetne, że szkoda Ci patrzeć na nie samemu i robisz tylko zdjęcia, aby pokazać je potem swojemu dziecku.
Ta książka jest właśnie taka, jest na tyle wybitna i wzruszająca, że czytam ją drobnymi fragmentami, w nielicznych chwilach, gdy potrafię odczytywać wyrazy i zdania z godnym jej skupieniem. I wracać z jej bohaterami do mojego dzieciństwa. Do schyłku Polski Ludowej i początków nowej Polski.
Jest głęboką prawdą, której zdumiewająco nikt wcześniej nie odkrył, że jeśli miałeś wtedy osiem, dziesięć albo dwanaście lat, to wszystko kręciło się wokół futbolu. Piłka nożna była absolutnym centrum wszechświata w tych czasach, gdy Polska przegrywała z Cyprem, Gary Lineker upokorzył nas trzema bramkami na mistrzostwach świata. Na następne czekaliśmy szesnaście lat. I przez te szesnaście lat oczekiwania na jakikolwiek sukces w futbolu, czekaliśmy na jakikolwiek sukces naszego kraju. Na jakikolwiek nasz sukces.
Piłka nożna jest sportem polegającym na oczekiwaniu. Całe życie jest oczekiwaniem na coś lepszego. Tylko czemu, kurwa, dopiero dzisiaj widać, że szczęście i wszystko to co lepsze, jest już daleko za nami?