W aptece

Nerwowe wielkosobotnie popołudnie. Jedna z niewielu całodobowa apteka w centrum miasta. Trzy kasy i jedna, kilkunastoosobowa kolejka. Zniecierpliwienie klientów, kwestionowanie sensu jednej kolejki do trzech kas. Przysadzisty, ubrany w dres nieogolony czterdziestolatek w towarzystwie nastoletniej córki i ciemnowłosej, schludnie ubranej żony (głośno): „To tak, kurwa, po polsku, ta jedna kolejka, po co to?„. Stojąca za mną tleniony blond-czterdziestolatka w gorateksowej kurtce i skóropodobnej torbie przez ramię: „Stoją wszyscy jak do spowiedzi, bez sensu, stanąłby każdy przy innym okienku, lepiej by było„. Starszy pan z teczką, w znoszonym, choć porządnym garniturze, odwraca się i, lekko uśmechając, mówi do pani w gorateksie: „Czy trzy kolejki do każdej z kas będą w sumie krótsze od jednej kolejki do wszystkich kas?„.

3 komentarze do “W aptece

Dodaj odpowiedź do jedentrzymegapixel Anuluj pisanie odpowiedzi