Nie oglądajcie tego. Nic na siłę.

Oglądałem ten film przez cztery dni. Nie, nie był długi. Nie, nie był skomplikowany. On po prostu był tak nudny, że każdego z czterech wieczorów, po piętnastu minutach, zasypiałem. I następnego wieczora – znowu to samo.

I to jest chyba jedyna zaleta tak zwanej komedii pod tytułem „Nic na siłę”. Doskonale usypia. „Tak zwanej” komedii, bo jest to ta jej odmiana, która w ogóle nie jest śmieszna, która pojawiający się często na twarzy grymas zażenowania ma brać za uśmiech. Nie, to nie jest śmieszne.

Film powstał prawdopodobnie na fali rozprzestrzeniającej się po Polsce epidemii chłopomanii. Pochodzenie ze wsi od zawsze będące zrozumiałym powodem do wstydu, teraz stało się wśród obecnych trzydziesto-, czterdziestolatków, sprawą modną i powodem do dumy. Skądinąd świetna książka „Chłopki” Joanny Kuciel-Frydryszak pokazująca skalę okrucieństwa i poniżenia, której poddawani byli przed II wojną światową chłopi (nie tylko o kobietach jest ta książka), zamiast wywoływać efekt ucieczki przed wstydliwą przeszłością, stała się dla wielu inspiracją do poszukiwania swoich, już nie szlacheckich lub mieszczańskich, ale chłopskich, korzeni. W również popularnym serialu „1670” na Netflixie to właśnie szlachta jest prymitywna, głupia i próżna, zaś jej poddani – szlachetni, inteligentni i empatyczni.

Film „Nic na siłę” jest produktem owej chłopomanii, której konsumentami mają być wielkomiejskie korposzczury. Rzecz się dzieje na Podlasiu, w fikcyjnej miejscowości Bodźki, wymawiającej się tak, jak realna wieś Boćki pod Bielskiem Podlaskim. W tych Boćkach mieszka część mojej rodziny, chłopi oczywiście, więc czasami tam bywam.

Filmowe Bodźki to cudowna, idylliczna kraina, w której panuje wieczne lato, a słońce codziennie zachodzi nad bezchmurnym niebem, oświetlając ciepłym światłem pola pełne łanów zbóż, łąki, na których pasą się niedefekujące krowy i kozy, a doglądają je, kłusując okrakiem na kasztanowych koniach, piękne dziedziczki w nienagannie czystych strojach. Ludzie mieszkają w drewnianych domach z połowy XIX wieku, jednak czystych, przejrzystych, pozbawionych myszy i korników. Wszyscy tam się do siebie uśmiechają, a po wyrabianym w stodole alkoholu czujesz się rano lepiej, niż wieczorem. Kozy i owce przechadzają się po domostwach, a rano budzi cię chłodny język konia krwi arabskiej, wkładającego łeb przez okiennice pomalowanych kolorowo, otwartych zawsze na oścież okien.

Jak wspomniałem, mimo, że w katalogach film nazywany jest komedią, nie ma w nim w ogóle nic śmiesznego. Jedynym momentem, w którym kącik ust mi lekko drgnął, był ten, gdy kobiety z koła gospodyń wiejskich z Bodźiek śpiewały pieść promocyjną z wersem „najlepiej na świecie jest w naszym powiecie”. I nie wiem teraz, czy uśmiechnąłem się dlatego, że to było choć trochę śmieszne, czy może żenujące, a może po prostu dlatego, że wiem, jak naprawdę jest w tych „prawdziwych” Bodźkach.

Zdumiewające jest to, że do pracy przy takim gniocie pozwoliło się zaangażować kilkoro całkiem niezłych aktorów. Artur Barciś, Anna Seniuk, Cezary Żak, Piotr Regucki zrobili to wyłącznie dla pieniędzy – jestem o tym przekonany. Wkłada się w usta odgrywanych przez nich postaci kwestie pozbawione jakiegokolwiek komediowego błysku. Ten podlaski zaśpiew, który słyszymy w filmie i charakterystyczne językowe regionalizmy nie są już ani zabawne, ani odkrywcze, o czym nie zdawali sobie chyba sprawy twórcy, wtrącając tu i ówdzie kalki ze „Samych Swoich” Chęcińskiego.

Scenariusz do tego filmu powstał na sto procent w jakimś wielkim filmowym scenopisarskim molochu. Ok, to jest komedia romantyczna, taki dodatek do popcornu w kinie i do potrzymania dziewczyny na kolano. Nie oczekuje się po takich filmach prawdy, od tego są gatunki dokumentalne. Tego braku jakiegokolwiek humoru w tej „komedii” nie mogę jednak przeboleć. Co bym nie myślał o moich chłopskich krewnych z Bociek, to ci ludzie mają naprawdę fajne, sarkastyczne, czasami bardzo błyskotliwe myślenie i mówienie, a przy stole zawsze jest masa śmiechu. Szkoda, że scenarzyści „Nic na siłę” nie wybrali się na kilka dni do którejś z podlaskich wsi. Byłoby przynajmniej trochę śmieszniej.

Nie oglądajcie tego. Nic na siłę.

Dodaj komentarz